Władze chwalą się sukcesami w zwalczaniu koki w Peru, jednak sukces może być chwilowy

Uprawy koki w Peru spadły w roku 2013.
Niedawny spadek uprawy koki w Peru ucieszył władzie krajowe i organizacje międzynarodowe, które odbierają go jako znak sukcesu działań w kierunku likwidacji upraw tej rośliny. Jeżeli jednak będziemy wyciągali wnioski z historii to spadek produkcji w Peru oznaczał będzie jej wzrost w krajach sąsiednich.
Ankieta Monitorowania Upraw Koki z roku 2013, zaprezentowana 11 czerwca tego roku przez Biuro ONZ ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) w Limie wskazuje, że uprawa koki w kraju zmniejszyła się drugi rok z rzędu. Według danych liczba krzewów koki spadła o 17,5%, czyli do 49 800 hektarów w porównaniu do 60 400 w roku 2012. Cześć sukcesu może być przypisana udanemu przejęciu przez rząd kontroli w rejonie Palzacu-Pichis-Pachitea i dolinie Monzon, gdzie od lat koncentrowała się uprawa tej rośliny.
Flavio Mirella, przedstawiciel UNODC w Peru, chwali działania władz lokalnych, które doprowadziły do 68% wzrostu zniszczonych upraw w porównaniu do roku 2012 – „jest to najbardziej znaczący sukces odniesiony od 14 lat”. Zwiększone inwestycje państwowe, programy niszczenia plantacji oraz wsparcie planów alternatywnego rozwoju – jak twierdzi – wspólnie przyczyniły się do tego historycznego osiągnięcia.
Jednak jak zauważył magazyn Foreign Policy, statystyki te są dalekie od przedstawienia całkowitego zwycięstwa rządu Peru oraz UNODC w walce z producentami i przemytnikami narkotyków. Po pierwsze, według praw rynku cena liści koki wzrosła przez to o 30%, a ceny kokainy również wzrosły w podobny sposób w roku 2013. Pomimo wzrostu cen światowy popyt pozostał jednak taki sam, z niemalejącą konsumpcją w krajach takich jak Argentyna czy Brazylia, która jest obecnie drugim odbiorcą kokainy na świecie.
Po drugie, a może nawet co ważniejsze, spadek upraw w Peru może mieć wpływ na produkcję koki w całych Andach jedynie w krótkim okresie. Historia pokazuje, że gdy jeden z trzech krajów będących głównymi producentami koki – Peru, Boliwii i Kolumbii – intensyfikował walkę z uprawami, przenosiły się one do krajów sąsiednich, w których działania rządu nie był tak dotkliwe. Trend ten nazywa się „efektem balona”, i był obserwowany w tym regionie w ciągu ostatnich 20-30 lat. Peru było głównym producentem koki w latach 1980-1990, następnie tytuł ten przypadł na okres lat 2000 Kolumbii. Kiedy kampania przeciwko koce nasiliła się w u północnych sąsiadów Peru, co zaowocowało spadkiem jej hodowli o 25% w roku 2012, uprawy rośliny z powrotem wróciły na południe.
Według najnowszych doniesień peruwiańskiego rządu możliwe jest, że nie dotarliśmy jeszcze nawet do momentu, w którym mógłby wystąpić efekt balona. Na początku czerwca Walter Alban, minister tamtejszego MSW, oświadczył, że władze prawdopodobnie będą musiały wstrzymać działania w rejonie VRAEM (Apurimac, Ene i dolin rzeki Mantaro), gdzie koki uprawia się najwięcej, gdyż działa tam partyzantka Świetlistego Szlaku. Plany niszczenia upraw w tym rejonie na rok 2014 ograniczono z 15 000 do 5000 hektarów, nie zmieniając przy tym ogólnego celu oczyszczenia 30 000 hektarów do końca tego roku, co jednak wydaje się nieprawdopodobne jak donosi InSight Crime.
W świetle tych doniesień należy ostrożnie patrzeć na osiągnięcia pokreślone w Ankiecie Monitorowania Upraw Koki z roku 2013. Raport zaznacza spadek upraw w Peru jednak nie określa jakie będzie on miał wpływ na produkcję w innych miejscach lub czy jest możliwy do utrzymania. Jeżeli historia nauczyła nas czegoś o biznesie narkotykowym w Ameryce Południowe to, że sukcesy rządów osiągnięte w danym roku mają niewielki wpływ na rozmiary produkcji i przemytu narkotyków na całym świecie.