1. Strona główna
  2. Artykuły
  3. Zapomniana historia europejskiego aktywizmu handlarzy narkotyków

Zapomniana historia europejskiego aktywizmu handlarzy narkotyków

W małym holenderskim mieście poza Holandią działacze narkomanów z całego świata zebrali się w 1999 roku na czwartej dorocznej konferencji Międzynarodowego Dnia Użytkowników Narkotyków (IDUD). 

Gdy Mat Southwell, brytyjski aktywista, wygłaszał prezentację, „prawie nie widział publiczności”, jak powiedział Mówiące narkotyki, „bo wszyscy gonili” czy palenie narkotyków z folii. Wydarzenie nie przypominało żadnej konferencji, w której kiedykolwiek uczestniczył. „Z widowni wydobywało się dużo dymu. Przez szelest srebrnej folii prawie nie było słychać rozmów.

Jedną z rzeczy, które uczyniły to wydarzenie szczególnie wyjątkowym dla Southwella, było zaangażowanie ludzi dostarczających narkotyki, nad czym on sam miał wkrótce pracować w Wielkiej Brytanii. Grupa holenderskich dostawców o nazwie Hard Drug Dealers Union sponsorowała wydarzenie prowadzone przez Holenderską Narodową Grupę Interesów Użytkowników Narkotyków (LSD). 

W praktyce sponsoring oznaczał, że dostawcy sprzedawali uczestnikom kokainę i heroinę po dobrej cenie i dobrej jakości, pokrywając przy tym koszty materiałów potrzebnych do ich spożycia. „Dostawcy mieli skrzynki z heroiną i crackiem. Warstwy skrzynek na chleb – powiedział Southwell. „Nigdy nie widziałem tylu narkotyków w jednym miejscu”. Zapewnili nawet darmową kokainę i heroinę na „szkolenie, jak palić swój narkotyk zamiast naprawiać” lub wstrzykiwać, powiedział działacz Theo Van Dam, założyciel LSD. Poza IDUD, Unia zapewniała klientom codzienne bezpłatne leki w niedzielę. 

To organizowanie się dostawców narkotyków nie trwało wiecznie. Do 2003 roku holenderska polityka skierowała się w prawo, a ostatnia konferencja IDUD odbyła się w Danii w tym samym roku. Dostawcy nie mogli przyjechać. W następnych latach Van Dam stracił kontakt z osobami zaangażowanymi w Hard Drug Dealers Union.

Obecnie wkład dostawców narkotyków w wysiłki na rzecz redukcji szkód pozostaje w większości zaniedbany przez historię, chociaż niektórzy z oddolnych członków ruchu jeszcze podkreślać ich krytyczna rola. Praca Van Dam w Holandii i Southwell w Wielkiej Brytanii jest częścią zapomnianej historii handlarzy narkotyków, którzy organizowali się razem z działaczami narkomanów, aby poprawić zdrowie i dobre samopoczucie osób używających narkotyków.

 

The Basement i holenderscy dealerzy społeczni

 

W 1996 r., gdy miasto Rotterdam rozprawiało się z dostawcami i konsumentami narkotyków w miejscach publicznych, czyli tak zwanymi „uciążliwościami”, miasto oficjalnie poparło utworzenie pokoi do konsumpcji narkotyków (DCR). 

Ale niektórzy działacze narkomanów, jak Liesbeth Vollemans, byli sceptycznie nastawieni do tych nowo naziemnych programów. „Zajmuje się tylko regulowaniem i monitorowaniem użytkowników”, powiedziała dziennikarzom w 1999 roku. W końcu, podczas gdy politycy i policja od lat debatowali nad DCR, pod koniec lat 1990. założyła sieć prywatnych przestrzeni społecznych, w których dobrej jakości kokaina do palenia i heroina został sprzedany, a dostawcy opiekowali się klientami, którzy konsumowali swoje zakupy. Nazwała to Piwnicą.

„Oficjalny [DCR] był naprawdę czysty. Służył tylko do używania, a nie do siedzenia i chłodzenia” – powiedział Vollemans Mówiące narkotyki. Dla kontrastu: „Piwnica była bardziej przytulna. Zrobiliśmy to bardzo ładnie, jak salon. Były dwie przestrzenie, salon i miejsce, w którym przebywali ludzie. To było jak kawiarnia, wszyscy rozmawiali i używali”. Grali nawet w bingo, a zwycięzca otrzymywał darmowy gram kokainy.

Vollemans założył pierwszą piwnicę z dostawcą o imieniu Kira. „Byłam szefem domu, a on szefem narkotyków” – powiedziała. Za pieniądze od wielebnego Hansa Vissera z kościoła św. Pawła, postępowego kościoła dozwolony sprzedaży i konsumpcji narkotyków na swoim terenie w latach 80. i na początku lat 90. Vollemans wynajmował piwnicę biurowca na pierwszą lokalizację, tłumacząc właścicielowi, że jest to miejsce dla osób bez pracy, a nie dla osób zażywających narkotyki. „Narkomani i ludzie idący do biura przechodzili tym samym wejściem” – zachichotała.

Vollemans powiedział, że było około pięciu piwnic, dwie zlokalizowane w dzielnicy Nieuwe Westen i jedna w Oude Westen, Spangen i Centrum. Piwnice były otwarte codziennie według ustalonego harmonogramu, z których jedna działała w nocy, i oprócz zakupów leków zapewniała klientom zapasy konsumpcyjne. 

Piwnica Spangen została podzielona na pokoje do spotkań towarzyskich, kupowania narkotyków i ich spożywania, według a Badanie 1998 przez badaczy prowadzących badania terenowe w Piwnicach. Klienci wchodzili przez frontowe drzwi z poziomu parteru do pokoju ze stołem jadalnym, kawą i sokiem, sofą i krzesłami oraz telewizorem. W tylnej sali sprzedaż odbywała się przy barze udekorowanym lampkami świątecznymi. Na dole klienci mogli palić swoje zakupy na kanapie lub stolikach z krzesłami. Podobnie było w przypadku Basement Centrum.

„To nie była tylko sprzedaż narkotyków; mają na wszystkich oko” – powiedział Theo Van Dam, który lubił odwiedzać Piwnicę, zauważając, że dołożyli wszelkich starań, aby była to bezpieczna przestrzeń dla kobiet. Według Van Dama, operatorzy w piwnicy pomogliby uczestnikom uniknąć utraty poczucia czasu i przegapienia wizyt–– „Jeśli ktoś musiał iść do dentysty, zapisaliby to––a także zapewnili mu coś do jedzenia––” Był tam ktoś, kto przygotowywał zdrowe jedzenie, żeby ludzie mogli jeść, siedzieć i palić lub robić zastrzyki, co im się żywnie podoba”. 

Vollemans zwrócił uwagę na kluczową rolę podawania jedzenia. „Sprzedawca gotował codziennie” – powiedziała, cytując dania takie jak kurczak z ryżem w surinamskim stylu. (Kira pochodziła z Surinamu, byłej kolonii holenderskiej). „To było ważne. Ludzie nie jedzą tak dużo, kiedy biorą narkotyki”.

 

Piwnica funkcjonowała w czasie, gdy aktywiści zastanawiali się nad zobowiązaniami dostawców. 

 

Piwnica funkcjonowała w czasie, gdy aktywiści zastanawiali się nad zobowiązaniami dostawców. Niektórzy dostawcy, LSD i Rotterdam Junkie Union, jedna z pierwszych organizacji działających na rzecz użytkowników narkotyków, opracowali Rotterdam Social Dealer Charter, listę zasad dotyczących tego, jak dostawcy powinni angażować swoich klientów.

Według Van Dama Karta zawiera następujące zasady:

  1. Odmowa sprzedaży młodzieży; 
  2. Ograniczenie długów za leki do 100,00 €; 
  3. Zapewnienie stabilnej jakości; 
  4. Zapewnienie stabilnej ilości; 
  5. Tylko sprzedaż narkotyków za pieniądze, a nie skradziona własność lub seks;
  6. Stałe godziny otwarcia adresu transakcyjnego; 
  7. Zakaz włóczęgi się w pobliżu miejsca prowadzenia działalności;
  8. Nie angażowanie się w przemoc; 
  9. Obsługa maksymalnie 50 klientów na dealera. 

Van Dam dalej rozwinął je w szkolenie dla dostawców, jak być tak zwanym „dealerem społecznym”, czyli takim, który traktuje swoich klientów z szacunkiem i godnością.

Zasady handlarzy społecznych Van Dam obejmują:

  1. Umożliwienie klientom korzystania z zakupionych leków pod adresem dealera;
  2. Wymiana zużytych strzykawek na nowe;
  3. Sprzedaż produktu o stabilnej jakości;
  4. Ujednolicenie kosztu jednej linii do 8 euro; 
  5. Nienarzucanie minimalnych ilości zakupów; 
  6. Sprzedawanie czegoś więcej niż tylko bazy kokainowej; 
  7. Prowadzenie interesów przez maksymalnie 12 godzin dziennie w celu zmniejszenia problemów z sąsiadami;
  8. Utrzymywanie odźwiernych pod adresami domów, aby zapewnić bezpieczeństwo;
  9. Obsługa maksymalnie 65 klientów dziennie; 
  10. Nie sprzedawać młodzieży; 
  11. Sprzedaje narkotyki tylko za pieniądze, a nie za seks czy skradzioną własność.

Daan Van Der Gouwe, były członek LSD, jak sam określa „prawa ręka” Van Dama, a obecnie badacz narkotyków w Instytucie Trimbos, brał udział w opracowywaniu zasad. Powiedział Mówiące narkotyki że „nigdy nie osiągnął wyższego poziomu”, co oznacza, że ​​nie został wdrożony z dostawcami w stopniu, na jaki liczyli jego autorzy. Vollemans mówi jednak, że w The Basement używano koncepcji „społecznego handlarza”. „Dealerzy w piwnicach byli towarzyscy. Zależy im na jedzeniu w domu i na miłym otoczeniu” – powiedziała. Dealerzy „troszczą się o ludzi”.

Podstawową cechą The Basement była „zrelaksowana atmosfera”, jak opisał to Van Dam. Badacze przeprowadzający badania terenowe w Basement Centrum w grudniu 1997 roku ze zdziwieniem stwierdzili, że palarnia była pełna, ale nie było tam „hałaśliwie i chaotycznie” jak w innych adresach domów, które znali. „Wszystkie dziesięć miejsc jest zajętych”, napisał jeden z badaczy w notatce terenowej, zgodnie z tłumaczeniem, ale „głosy klientów były tak stłumione, że nie słyszeliśmy ich z obszaru sprzedaży”. Badaczka dodaje: „Tutaj spokój spocznie na moich barkach”.

Personel cenił kultywowanie cichej i spokojnej przestrzeni zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz, zatrudniając portiera do zarządzania przepływem klientów i zniechęcania do wałęsania się na zewnątrz. Relaksujące otoczenie, jak zauważony przez badacza Jeana-Paula Grunda, była okazją rzadko spotykaną przez ulicznych konsumentów narkotyków, przyzwyczajonych do chaosu związanego z używaniem w miejscach publicznych, aby cieszyć się „błyskiem” lub natychmiastowym euforycznym przypływem kokainy do palenia.

 

Wysiłek w celu zachowania spokojnej przestrzeni był również koniecznością, jeśli Piwnica nie chciała zostać zamknięta przez policję. 

 

Wysiłek w celu zachowania spokojnej przestrzeni był również koniecznością, jeśli Piwnica nie chciała zostać zamknięta przez policję. W 1995 r., tuż przed pojawieniem się autoryzowanych DCR, policja w Rotterdamie rozprawiła się z „adresami handlowymi” uważanymi za uciążliwe, dokonując masowych aresztowań. Pomimo wzmożonych działań organów ścigania przeciwko niektórym prywatnym dealerom, innym adresom pozwolono kontynuować działalność na pod warunkiem, że nie stwarzają tak zwanych „uciążliwości” w swoich dzielnicach. „Adresy domów, w których te narkotyki są sprzedawane i używane, są często tolerowane, o ile nie dochodzi do handlu kradzionymi towarami, sprzedaży dużych ilości lub zbyt wielu klientów i związany z tym przede wszystkim brak niedopuszczalnych uciążliwości dla okolicznych mieszkańców” – napisał Jean-Paul Grund in „Używanie narkotyków jako rytuał społeczny”. Tak było w przypadku The Basement.

Według Van Dam niektórzy zaangażowani w The Basement chcieli nawet przekształcić ją w legalny biznes, coś na wzór amsterdamskich kawiarni z konopiami. „Pomyśleliśmy: może moglibyśmy zrobić coś podobnego dla dilerów twardych narkotyków. Ale nie mogliśmy tego oficjalnie zalegalizować” – powiedział. „Naprawdę szkoda”.

W połowie 2000 roku Piwnice zostały zamknięte. Nie powrócili w innej formie, ponieważ nie ma już takiej potrzeby ani nie byłoby to politycznie możliwe, uważa Daan Van Der Gouwe, były członek LSD, który sam określa się jako „prawa ręka” Van Dama, a obecnie badacz narkotyków w Instytucie Trimbosa. 

„Zmienił się klimat polityczny. Używanie narkotyków nie jest tak dobrze tolerowane jak wtedy. Z punktu widzenia użytkownika, kiedy wszystkie te obiekty zostały już utworzone – pokoje do przyjmowania narkotyków, leczenie wspomagane heroiną, hostele – użytkownicy nie czuli potrzeby organizowania się” – powiedział Van Der Gouwe. Mówiące narkotyki. Vollemans zgadza się.

Pomimo ostatecznego zamknięcia po około dziewięciu latach, jak oszacował Vollemans, Van Dam nadal uważa, że ​​był to obiecujący model. „Miło mi się tam przebywało” – powiedział. „To był naprawdę duży sukces”.

 

Crack Squad i Karta „Chroń i służ”.

 

Przed internetowymi targowiskami narkotykowymi – a nawet telefonami komórkowymi – pagery i telefony publiczne były środkami komunikacji między osobami zażywającymi narkotyki a ich dostawcami. Wraz z tym przyszło prawne ryzyko i szkody.

Konsumenci cracku we wschodnim Londynie pod koniec lat 1990. i na początku XXI wieku byli tego aż nazbyt zaznajomieni. Ich dostawcy, według działacza narkomanów Mata Southwella, zmuszali ich do czekania przez nieprzewidywalnie długi czas przy publicznym telefonie, z którego zamówili i który był zwykle obserwowany przez organy ścigania, narażając ich na aresztowanie. Takie zachowanie było zgodne z szerszym przekonaniem wśród sprzedawców cracku, którzy zwykle nie byli użytkownikami, ale biznesmenami nastawionymi na zysk, że konsumenci to „frajerzy i ludzie, których można oszukać”, opowiadał Southwell.

Niesprawiedliwe traktowanie konsumentów przez ich dostawców częściowo doprowadziło Southwell i inne podmioty stowarzyszone z oddolną grupą Respect Drug Users Rights do Nasz formularz Crack Squad około 2002 roku. Nazwany jako parodia jednostki Metropolitan Police Department zajmującej się pilnowaniem ludzi takich jak oni, stworzył Kartę „Chroń i służ” – jej nazwa jest połączeniem lokalnego slangu oznaczającego handel (obsługa) i mantra egzekwowania prawa – aby ustalić oczekiwania dotyczące tego, jak dostawcy powinni traktować klientów, podobnie jak w Rotterdamskiej Karcie Dealera Społecznego. W szczególności wyznacza standardy dotyczące jakości, oczekiwanej wagi różnych produktów i wymaganych czasów reakcji. 

Karta Crack Squad miała dwie różne funkcje. Z jednej strony miało to zachęcić dostawców, którzy już dostarczają wysokiej jakości produkty i usługi, aby nadal to robili. „Popychajmy ludzi w stronę ludzi sprzedających dobry produkt i starajmy się nie kupować od ludzi, którzy sprzedają kiepski produkt lub ludzi, którzy źle cię traktują” – powiedział Southwell. „Próbowałbyś wykorzystać swoją siłę konsumencką, aby wzmocnić zespoły, które wykonują lepszą pracę. Taki był plan.

 

„Dawaliśmy ludziom jasny komunikat: byliśmy upoważnionymi użytkownikami narkotyków, którzy znali nasze prawa”. 

 

Z drugiej strony Karta służyła do zwracania uwagi na dostawców lekceważących. Członkowie Crack Squad chytrze zostawiali wydrukowane karty na tylnych siedzeniach samochodów dostawców, aby anonimowo wskazać oczekiwania klientów. „Dawaliśmy ludziom jasny komunikat: byliśmy upoważnionymi użytkownikami narkotyków, którzy znali nasze prawa”.

Rozeszła się wiadomość o Karcie i grupa dostawców w Brighton zażądała kopii na własny użytek. Grupa wierzyła, że ​​już spełnia standardy i chciała pokazać swoim klientom, że mają prawo do szacunku, dobrej jakości leków i uczciwych cen oraz że ci dostawcy rzeczywiście zapewniają „leczenie najwyższej jakości” – powiedział Southwell.

Można wyciągnąć wnioski z Crack Squad. Po pierwsze, niektórzy na rynku byli wrogo nastawieni do ich wysiłków. W jednym przypadku dostawca próbował zorganizować napad narkotykowy dla Southwell. Przy innych okazjach osoba ta żądała od swoich biegaczy, którzy również byli związani z Crack Squad, aby wybrali lojalność między nim a grupą. 

Ponadto same rynki narkotykowe są niestabilne z powodu prohibicji, co wiąże się z własnymi wyzwaniami. „Wpływanie na bardzo rozproszone sceny narkotykowe było dość trudne. Poza tym sceny narkotykowe cały czas się zmieniają. Możesz rozruszać jeden zespół, a potem złapie go policja i znikną na dwa lata. A potem ktoś bardziej brutalny – utrzymanie tego wymaga dużo pracy”. 

Słowa przestrogi to nie wszystko, co ma do zaoferowania historia Crack Squad. Może również dać wgląd w bieżące ruchy użytkowników narkotyków.

Według słów Southwella, Crack Squad prowokuje aktywistów: „Jak wyglądałaby karta konsumencka w regulowanym, zdekryminalizowanym środowisku?”

 

*Sessi Kuwabara Blanchard jest niezależną dziennikarką narkotykową i krytykiem osób transpłciowych. Wcześniej była oryginalną pisarką personelu w FILTRY, internetową publikację poświęconą redukcji szkód i polityce antynarkotykowej. Śledź ją na Twitterze, @SessiBlanchard. 

Poprzedni post
Gabinetowa krucjata Bolsonaro przeciwko marihuanie jest rasistowska i klasyczna
Następny post
Czego nauczyłem się od mojej pierwszej infekcji zastrzykowej

Related content